SPRAWOZDANIE

Z II MIĘDZYNARODOWEGO ZJAZDU RODU EJSMONT

(BEZ WZGLĘDU NA ODMIANY TEGO SZLACHETNEGO NAZWISKA)

HERBU KORAB

I RODÓW SPOKREWNIONYCH


w dniach 25 - 27 czerwca 2010 roku w pałacu Drwalew odbył się Zjazd.


Już od wczesnych godzin rannych przybywali uczestnicy z za wschodniej granicy i różnych zakątków naszego kraju.

Po zarejestrowaniu się i otrzymaniu materiałów zjazdowych, w tym kolejnej książki Tadeusza Ejsmonta z Modlicy „Ejsmontowie herbu Korab”, zostali zakwaterowani w pomieszczeniach pałacowych i hotelowych, po czym wzajemnie się poznawali.

Zwyczajowo o godzinie 17 przy powitalnej lampce szampana nastąpiło otwarcie przez Leona Ejsmonta ze Szczecina, Tadeusza Ejsmonta z Modlicy oraz właściciela pałacu.

Uczestnicy zjazdu zasiedli do okrągłych stołów, aby skosztować znakomitości kuchni i toczyć zapoznawcze rozmowy.

Kolejnym punktem było ognisko z trzaskających ogniem drewien i grill pełen kiełbasek, kaszanek i skrzydełek, do popitki było piwo.

Niestety zabrakło gitarzysty, aby mógł przygrywać ucztującym biesiadnikom. Mimo to gawędziarstwo niejednego ze zjazdowiczów wypełniło czas do późnych godzin.

W sobotę po wczesnym śniadaniu zasiedliśmy przed pałacem, aby z wielkim zainteresowaniem wysłuchać wykładów Krzysztofa Eysymontta z Wrocławia i pani dr Julii Gurskiej z Mińska na temat etymologii naszego nazwiska. Co prawda był mały poślizg w rozpoczęciu z przyczyn technicznych, ale tak wciągające opowieści w całości zrekompensowały zniecierpliwienie, jak również wspaniała słoneczna pogoda wygrzała strudzone kości po niedogodnościach pałacowej nocy.

Przerwa na kawę i ciasteczka była kolejną okazją do rozmów.

Przybyły na zjazd nasz przyjaciel Zbigniew Tołłoczko z Pułtuska swym redaktorskim aparatem wykonywał dyskretne zdjęcia i prowadził rozmowy, aby opisać to co widział i słyszał na szpaltach pułtuskiej gazety – dziękujemy.

Nadesłany hymn przez Tatianę z Iliczewska na Ukrainie został przetłumaczony przez naszych rodowych tłumaczy Halinę i Alberta Kraczkowskich z Warszawy. Wydrukowany tekst natomiast przez rodzimych poetów ma zostać udoskonalony, a aranżer rodowy Iwona żona Stanisława Ejsmonta z Łodzi ma ułożyć muzykę.

Po raz kolejny Leon Ejsmont ze Szczecina wystąpił z apelem zorganizowania fundacji, która na celu miałaby wspomóc finansowanie poszukiwań genealogicznych, wynagrodzić trud oddanego rodowi Ludwika Olczyka z Łodzi i sprawić, aby wszyscy o nas wszystko wiedzieli.

Co nieco wygrzani zasiedliśmy do obiadu, po którym chwila sjesty dobrze wszystkim zrobiła. Co prawda w kuluarach toczyły się rozmowy nie tylko genealogiczne, ale także związane z pobytem na zjeździe. Zawiązane przyjaźnie i rodzinny nastrój zwyciężyły, jesteśmy wielkim rodem o wielkim sercu – podziękowania dla Emilii i Krzysztofa Kołodziejczak z Łodzi.

Przebrani w garnitury i suknie usiedliśmy do kolacji, zakrapiając ją co nieco okowitą i winami. Dla przerywnika w konsumpcji Jacek Ejsymond z Drwalewa zaserwował nam nie lada gratkę zapraszając kabaret Wandy Stańczak. Występ przed pałacem mimo kąsających komarów wysłuchaliśmy z wielką uwagą i zadowoleniem, nagradzając artystów gromkimi brawami. Wielką frajdą było zaśpiewanie piosenki ułożonej specjalnie dla nas „Ejsmontowie”.

Rozbawieni wróciliśmy na zapowiedziane pierogi i barszcz czerwony, ale okazało się, że wśród nas mieliśmy młodzieńców ze „soliterem”, tak że nie starczyło już dla nas. Przezwyciężyliśmy i to, wypijając strzemiennego udaliśmy się na spoczynek. Oczywiście nie wszyscy spoczęli, co poniektórzy polegli, ale tak to już bywa. Zabawa była przednia, a atmosfera rodzinna wyśmienita.

Śniadanie po porannej mszy, szkoda, że bez naszych rodowych kapłanów, na chwilę popsuło ponownie nasze humory. Za to zdjęcie nas przyodzianych w jednakowe koszulki z herbem rodowym rozweseliły nasze lica.

Przybyli na zjazd zaproszeni goście, prezes Związku Szlachty Polskiej wielmożny pan Henryk hrabia Grocholski i wielmożny pan Henryk Wąsowski, opowiedzieli o związku zachęcając do uczestnictwa w nim.

Zaplanowanym punktem programu zjazdu było przyjęcie nowych członków, niestety okazało się, że wśród uczestników znalazł się tylko jeden, Leon Ejsmont ze Szczecina, któremu prezes wręczył deklarację i znaczek związkowy.

Całość okrasiła znana sopranistka śpiewając piękną arię.

Ponieważ do obiadu był jeszcze czas, dla wypełnienia go: Krzysztof Eysymontt z Wrocławia dał krótkie wystąpienie o swych młodzieńczych wspomnieniach, a Oleg Ejsmont z Mińska złożył deklarację o chęci zorganizowania kolejnego zjazdu na ziemiach praojców – dziękujemy i trzymamy kciuki.

Aby dopełnić debaty i liczne uzgodnienia na temat powołania fundacji zostało ogłoszone co następuje: organizacją zajmie się Rafał Jurowski z Katowic dobierając sobie niezbędnych współpracowników, a nazwa będzie związana z rodami Grodzieńszczyzny - dziękujemy.

Trochę smutni, że czas już się żegnać zjedliśmy obiad, po czym kolejno sprzed pałacu zaczęły odjeżdżać nasze limuzyny.

II Międzynarodowy Zjazd Rodu zakończył się, pomimo kilku wpadek i niedogodności atmosfera rodzinna zatriumfowała, byliśmy, jesteśmy i będziemy wielkim rodem, chętnym do kolejnych spotkań i prac genealogicznych.

Składamy podziękowania panu Edwardowi, pani Joli i całej obsłudze pałacowych komnat, życząc im wszystkiego najlepszego. Panu Edwardowi Szymańskiemu życzymy zaś ukończenia prześlicznej, zakamuflowanej inwestycji, aby w przyszłości może kolejny zjazd rodu Ejsmont mógł się tam odbyć.

Dziękujemy wszystkim uczestnikom za udział, zachęcając ich do rozpropagowania idei odtwarzania rodowych historii, organizowania lokalnych spotkań.

Do zobaczenia


 

 


Powered by Etomite CMS.